Minęła już połowa wakacji, a ja wciąż nie wiedziałem, co mam począć. W ciągu 30 dni nie zrobiłem nic pożytecznego. W pewnym momencie mnie olśniło. Postanowiłem, że wybiorę się na wycieczkę do Panamy. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się pomyśleć o czymś podobnym. Spakowałem rzeczy, zarezerwowałem lot i wyruszyłem.
Do Ameryki Środkowej dotarłem samolotem. Była to na szczęście szybka i przyjemna podróż, ponieważ udało mi się przespać większość czasu. Od mojego hotelu dzielił mnie tylko rejs promem. Wsiadłem na pokład i wyruszyliśmy. Płynęliśmy i płynęliśmy. W pewnym momencie poczułem mocne uderzenie. Okazało się, że zahaczyliśmy o wielką skałę. Początkowo udawało mi się utrzymać równowagę, jednak po chwili poślizgnąłem się i wypadłem za burtę.
Obudziłem się w latarni. Byłem jeszcze lekko osłabiony po incydencie. Jednak miałem na tyle siły, aby się podnieść. Gdy powoli zaczynałem orientować się w sytuacji, usłyszałem coś za sobą. Był to głos starszego mężczyzny. Miał chyba z siedemdziesiąt lat. Na jego pomarszczonej twarzy wyraźnie zarysowały się błękitne roziskrzone oczy.
- O, wreszcie wstałeś! Wybacz ten brak manier. Miło pana widzieć w dość dobrym stanie – odezwał się nieznajomy.
- Dzień dobry – odpowiedziałem. – Ile czasu już tak tu leżę?
- Jutro minie 1467 dzień – rzekł poważnym tonem.
- Słucham? – zapytałem ze strachem. Trudno było mi pojąć, jak mogłem przespać 4 lata!
- Tylko się zgrywam. Jesteś tu od 2 dni.
W czasie rozmowy dowiedziałem się, że mężczyzna nazywał się Skawiński i… pochodził z Polski! Że też wcześniej nie zastanowił mnie to, że tak dobrze go rozumiałem, choć z angielskiego kuleję. Powiedział mi, że znalazłem się w Aspinwall. Znalazł mnie wyrzuconego na brzeg.Po dłuższej rozmowie mężczyzna zaczął opowiadać o swoich niesamowitychprzygodach, które przeżył. Z jego opowieści dowiedziałem się, że w życiu miał wiele różnych prac. Brał nawet udział w powstaniu listopadowym, o którym uczyłem się na historii. Opowiadał i opowiadał… Przymknąłem oczy i nagle znalazłem się na rozbitej tratwie w Brazylii.
- O nie, znowu! – krzyknąłem.
- Spokojnie, młody. Wydostaniemy się – odpowiedział Skawiński, który patrzył na mnie tak jakbyśmy wspólnie żeglowali od lat.
Okazało się, że nasza łódź rozbiła się na Amazonce. Wydostaliśmy się z tonącej tratwy i ruszyliśmy przez dżungle, uciekając przed wężami, pająkami i drapieżnymi kotami. W końcu całkiem opadłem z sił. Mrugnąłem kilka razy i ni z tego, nie z owego znalazłem się w kopalni. Oczywiście ze Skawińskim. To wszystko zaczęło wydawać mi się dziwne. Może zbyt długo pozostawałem pod wodą bez powietrza i doszło do jakiegoś obrzęku mózgu?
- Co jest?- zapytałem.
- Jak już mówiłem, nie ma żadnych obaw – mruknął Skawiński.
Myślałem, że zaraz zemdleję. Rozbudził mnie jednak widok błyszczącego brylantu. Był to cudowny, przyzwoitych rozmiarów diament. Dalej czułem się oszołomiony i wciąż nie wiedziałem, co się działo, ale zanim zdążyłem to przemyśleć, magicznie znaleźliśmy się na wodach Pacyfiku. Trzymaliśmy harpuny w rękach i mieliśmy zestrzelić wieloryba. Ta podróż podobała mi się coraz bardziej. Skawiński pokazał gest „ok”, po czym znalazłem się z powrotem w latarni.
- I jak, podobała ci się moja historia? – zapytał, patrząc mi w oczy.
- Była niesamowita! – powiedziałem. -Panie Skawiński, jestem bardzo wdzięczny za pomoc i tę cudowną rozmowę, ale muszę się zbierać.
- Nie ma za co Powodzenia w dalszej podróży.
W taki właśnie sposób rozpoczęła się moja historia. Ta przygoda okazała się tylko początkiem kolejnych. Zacząłem nowe życie. Zwiedziłem wiele miejsc i spotkało mnie dużo zabawnych, a także niebezpiecznych sytuacji. Po jakimś czasie wysłałem mojemu wybawcy lekturę, którą musiałem przeczytać przed egzaminem, Był to “Pan Tadeusz”. Ciekawe czy mu się spodoba?