Materiały zewnętrzne
Lekcje wideo
Geneza
Co skłoniło Wyspiańskiego do napisania Wesela? Otóż był uczestnikiem wesela krakowskiego znajomego, Lucjana Rydla, i jego żony-chłopki, Jadwigi Mikołajczykówny, które opisał w utworze. Warto wspomnieć, że sam Wyspiański również ożenił się z chłopką. Według słów Boya-Żeleńskiego Wyspiański podczas Wesela skupił się na obserwacji, nie na zabawie. W swoim dramacie odtworzył część zasłyszanych rozmów.
Drugą przyczyną napisania Wesela była powszechna pod koniec XIX wieku chłopomania, czyli fascynacja kulturą i życiem chłopów, którą Wyspiański gardził. Do tej pory chłop polski nie cieszył się zainteresowaniem inteligencji, ale po uwłaszczeniu go pod zaborem rosyjskim, stał się ciekawy. Poza tym chłopomania była jakby lekiem na wszechobecny dekadentyzm i marazm inteligencji. Oto zdrowi, silni chłopi, którzy są pełni energii i nie mają czasu na zastanawianie się nad sensem życia, to inny świat od świata choćby krakowskich mieszczan.
Kto? Kiedy? I gdzie?
Rzecz dzieje się w 1900 roku. Tak jak wspomniałam, młodzi to poeta Lucjan Rydel i jego żona Jadwiga Mikołajczykówna. Wesele odbywa się w pobliżu Krakowa, w bronowickiej chacie Włodzimierza Tetmajera. Tu ważne, by pamiętać, że Włodzimierz Tetmajer dziesięć lat wcześniej pojął za żonę siostrę Jadwigi, czyli też chłopkę, i z bliska przyglądał się wiejskiemu życiu. W utworze pojawi się nam jako Gospodarz. On jako jedyny nie tylko zachwyca się pięknem wsi, ale przed wszystkim ją zna od środka.
AKT I – akt realistyczny
Didaskalia informują nas o wystroju chaty. Znajdziemy tu obrazy Matejki, obrazy przedstawiające Matkę Boską, skrzyżowane szable, biurko a także szereg innych przedmiotów. Widać, że gospodarz nie jest typowym chłopem.
Poznajemy w nim bohaterów, możemy przyjrzeć się im z bliska. Akt składa się z kilkudziesięciu scenek, a w każdej z nich występuje zaledwie kilka osób. Utwór rozpoczyna dość znany dialog Dziennikarza z Czepcem. Pierwowzorem Dziennikarza był redaktor krakowskiego „Czasu” znany ze swych konserwatywnych poglądów. Czepiec to z kolei wuj panny młodej, a dla nas uosobienie całego chłopstwa. Czepiec zadaje pytanie: „Co tam panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno?” Dziennikarz w sposób lekceważący pyta go, czy wie choć, gdzie leżą Chiny. Wypowiada też słowa:
„Niech na całym świecie wojna,
byle polska wieś zaciszna,
byle polska wieś spokojna”.
Nawiązuje tym do motywu arkadyjskiej wsi i Pieśni świętojańskiej o sobótce. Tym samym odcina chłopów od ważnych spraw. Czepiec zdaje sobie sprawę z tego, że Dziennikarz czuje się lepszy od niego i mówi jedynie:
„A, jak myślę, ze panowie
duza by juz mogli mieć,
ino oni nie chcom chcieć!”
Czyli wskazuje, że takie nastawienie jest właśnie podstawą nieporozumienia między warstwami społecznymi. Że chłopi są otwarci na dialog i współpracę, a inteligencja niestety nie.
Następnie poznajemy Radczynię z Krakowa, jej pierwowzorem była ciotka pana młodego, która zdziwiona jest entuzjazmem młodych panienek na myśl o tańcach z chłopską młodzieżą. Pyta więc, czy chcą tańczyć z chłopami w ścisku. Dziewczęta, mimo zgorszenia Radczyni, znikają, by się bawić.
Do Radczyni podchodzi Klimina, chłopka – wdowa po wójcie, która zauważa, że syn Radczyni nie tańczy. Sugeruje, że panowie z miasta boją się tańczyć z chłopkami. Radczyni wypowiada ważne słowa, w których zawiera swój pogląd dotyczący chłopstwa:
„Wyście sobie, a my sobie.
Każden sobie rzepkę skrobie”
Dziewczyny w tym czasie proszą chłopaków do tańca. W ten sposób Wyspiański próbuje oddać nastrój wesela. Wiele krótki scenek oddaje to, jak dużo się dzieje: jedni rozmawiają, inni tańczą, później znowu rozmawiają. Raz z jednymi, później z innymi. Czasem trudno nadążyć.
Wracamy na chwilę do Radczyni, która, chcąc podtrzymać rozmowę, pyta Kliminy „Cozy już sobie posiała”. Ta dyplomatycznie odpowiada „Tym ta casem się nie siwo”. Innymi słowy – mamy listopad, to nie czas na sianie! Widzimy, że zainteresowanie wsią wśród inteligencji jest tylko pozorne!
Państwo Młodzi rozmawiają z Księdzem, który mówi o swoim chłopskim pochodzeniu. Pan młody przepowiada księdzu szybki awans. Panna młoda jednak nie do końca rozumie, o czym mowa. Jej odzywkę o waleniu w mordę mężczyźni uznają za naiwną i słodką.
Gdy na chwilę państwo młodzi zostają sami, zaczynają ze sobą czule rozmawiać. Pan młody nie może oderwać się od żony, chce ją całować. Po chwili jednak wychodzi jego chłopomania. Zaczyna zachwycać się żoną, jej ubiorem, jakby była lalką z Sukiennic a nie prawdziwą kobietą. Gdy w końcu ta narzeka, że ma zmęczone stopy, proponuje jej zdjęcie butów. Na to ona się obrusza, wypowiadając znane: „Trza być w butach na weselu” – bo jakżeby inaczej?
Tymczasem poznajemy Poetę, którego pierwowzorem jest młodopolski poeta Kazimierz Przerwa- Tetmajer, brat wspomnianego Gospodarza, Włodzimierza. Mężczyzna próbuje oczarować pannę Marynę górnolotnymi tekstami, które ona nazywa „galanterią”. Poeta wygłasza hasła charakterystyczna dla Młodej Polski, ale Maryna jest zbyt inteligentna, by dać się zwieść słowom.
Następnie mamy kilka króciutkich scenek. Maryna ekscytuje się tańcem z Czepcem. Zosia zwierza się Haneczce, że marzy o wielkiej miłości. Ta jednak mówi jej, że:
„Musi się wprzódy dość naszlochać,
napłakać, zbeczeć, razy wiele,
aże postawią ją w kościele,
a potem sobie może kochać”.
Tylko po doznanym bólu można w pełni uszanować miłość.
Teraz na weselu pojawia się Żyd. Pan młody wita go serdecznie, nazywając przyjacielem, na co ten mówi: „No, tylko, że my tacy przyjaciele, co się nie lubią”, czym ilustruje relacje Żydów ze społeczeństwem. Mówi jednak o tym, że na weselu pojawi się też jego córka, Rachela. Wychwala jej zalety, nazywa ją kobietą modern, inteligentną i wyemancypowaną. Dziwi się panu młodemu, że zamiast takiej żony wybrał kobietę ze wsi.
Po chwili już poznajemy Rachelę, która zafascynowana jest bronowicką chatą i porównuje ją do Arki Noego. Wypowiada się w sposób poetycki i wyszukany. Pan Młody podziela jej zapał, wychwala życie na wsi. Mówi o tym, że od miesiąca chodzi boso i bez bielizny, co świetnie na niego wpływa. Tak jakby to były wyznaczniki wiejskiego życia – jest w tym komiczny.
Pana młodego wzywa żona, a do Racheli dołącza Poeta. Ten uznaje oczytaną Żydówkę za swą muzę. Porównuje ją do Galatei. Rachela mówi, że nie lubi, gdy ktoś mówi o uczuciach słowami, które przeczytał, że powinny iść prosto z serca jak te wypowiadane przez Poetę.
Teraz widzimy Radczynię, której nie podoba się ślub inteligenta z chłopką. Stwierdza nawet, że: „topi się ten, kto się żeni”, na co Pan Młody zaczyna monologizować na temat cudowności życia na wsi. Radczynie mówi jedynie „pan gada, gada, gada”.
Poeta tymczasem zwierza się Gospodarzowi, czyli tak naprawdę bratu, że chciałby napisać historię miłosną rycerza. Gospodarz drwi ze sztucznego patosu młodopolskiej literatury. Ich rozmowa dotyczy marzeń inteligencji, porywów serca, a także tęsknoty za czymś wielkim, ale niemożliwym do osiągnięcia. Pojawia się motyw walki o niepodległość i spostrzeżenie Gospodarza, że w każdym pokoleniu jest czas zrywu i chęci, ale nigdy nie trwa długo. Poeta mówi, że doszło do tego, że Polacy zaczynają w każdym chłopie widzieć Piasta, na co Gospodarz, ulegając stereotypom, żywo reaguje, mówiąc: „chłop potęgą jest i basta!” Ma prawo do tej oceny, bo – tak jak wspomniałam – żyje wśród chłopów.
Do rozmowy dołącza ojciec panny młodej i znany nam Czepiec. Ten drugi pyta Poetę o to, jak podoba mu się na wsi. Narzeka na to, że inteligencja nie umie wykorzystać potencjału chłopów w drodze do wolności. Wyśmiewa dekadentyzm Poety – ma na niego lekarstwo: ślub z chłopką. Wypowiada też ważną kwestię:
„Jakby kiedy co do czego,
myśmy – wi sie, nie od tego; –
ino by ktos nos chcioł użyć,
kosy wisom nad boiskiem”.
Czyli właśnie o gotowości chłopów do zrywu. Chłopi potrzebują jedynie przywódcy. Mówi też o tym, że Polsce potrzeba jedności. Z jego wypowiedzi dowiadujemy się także, że jest to chłop porywczy i gwałtowny, niestroniący od bójek.
Na scenie tymczasem pojawia się Dziad, który gratulując ojcu panny młodej, jednocześnie zauważa różnicę w pochodzeniu państwa młodych i ich gości. Ojciec jednak odpowiada, że takie różnice nie mają znaczenie i że: „Ot, pany się nudzą sami, to się pieknie bawiom z nami”. Dziad natychmiast ripostuje słowami:
„Bawiom, bawiom, moiściewy,
a toć były dawniej gniewy!
Nawet była krew, rzezańce
i splamiła krew sukmany”.
Mowa tu o rabacji galicyjskiej, której Dziad był uczestnikiem. Minęło od niej niewiele ponad 50 lat. Rabacja ta to mord szlachty polskiej przez chłopów polskich na terenie zaboru austriackiego. Pokazała, że Polska jest bardzo mocno podzielona. Zginęło wtedy ponad 1000 szlachciców.
Poznajemy zdanie Żyda na temat wesela, uznaje je za szopkę – wie, że porozumienie między warstwami jest pozorne. Chwilę później dowiadujemy się, że Ksiądz i Żyd prowadzą ze sobą interesy. Na weselu dochodzi do bójki, której uczestnikiem jest Czepiec. Żyd przypuszcza, że w zły humor wprowadził go fakt, że mija mu termin spłaty długu u niego. Dochodzi do konfrontacji między Żydem, Księdzem i Czepcem. Ksiądz twierdzi, że największym złodziejem pieniędzy Czepca jest wódka.
Chłopi się biją. Gospodarza zachwyca ich zapał i temperament. Wie, jak łatwo rozniecić w nich ogień. Wspomina rabację galicyjską. Gospodarz mówi Panu Młodemu o swojej wierze w lud i drzemiący w nim potencjał. O jego gotowości do walki o niepodległość. Opowiada, że czeka tylko na odpowiedni moment.
Spoglądamy przez chwilę na chłopów. Kasper sugeruje, że panienki z miasta się w nich podkochują, Jasiek go stopuje, mówiąc, że raczej sobie z nich tylko żartują. Po chwili Jasiek zostaje sam i śpiewa piosenkę o pragnieniu bogactwa. Jest ona ważna w kontekście finału utworu.
Poeta pyta Rachelę, o miłość, o chłopów, o poezję. W końcu ta zapowiada, że za chwilę opuści wesele Mówi Poecie, że będzie szła przez sad, gdzie krzewy róż owinięte są w chochoły. Pojawia się motyw chochoła jako symbol odrodzenia. Chochoł to słoma, którą owija się róże na zimę, by nie zmarzły. Rachela mówi tak:
„Jeśli kto ma zapach róż;
owiną go w słomę zbóż,
a na wiosnę go odwiążą
i sam odkwitnie”.
Rachela staje się inicjatorką wydarzeń fantastycznych, mówiąc:
„(…) zaproście tu na Wesele
wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy,
pioruny, brzęczenia, śpiewy…”,
na co Poeta krzyczy: „chochoła!”.
Następnie widzimy Państwa Młodych. Mąż mówi do żony, że w noc taką jak ta, spełnią się jej życzenia, żeby zaprosiła na wesele, kogo tylko zapragnie. Poeta rzuca, by zaprosili chochoła. Tak też się dzieje. I tak kończy się pierwszy akt.

AKT II – akt fantastyczny
W odróżnieniu od aktu pierwszego, ten przepełniony jest fantastyką. Teraz mała Isia, córka gospodarzy, nie chce położyć się spać, chce wziąć udział w oczepinach. Matka jednak nie zgadza się na to i pozostawia córkę samą. To właśnie Isia dostrzega nadchodzącego chochoła, ale widzi w nim tylko śmiecia, którego przepędza. Chochoł jednak zapowiada nadejście mar i upiorów, które będą odzwierciedleniem snów i lęków ludzi. Teraz poznanych przez nas bohaterów realistycznych z aktu pierwszego odwiedzą postaci fantastyczne, które odsłonią przed nami ich dusze.
I tak, poznajemy wiejską dziewczynę Marysię, siostrę panny młodej, i jej męża,
Wojtka, chłopa. Gdy dziewczyna zostaje sama ukazuje się jej zmarły narzeczony. Razem wspominają swoją miłość. Dopiero po chwili do dziewczyny dociera, że jej były kochanek nie żyje. „O mój Boze…..”. Mamy to do czynienia z miłością romantyczną – to nie pierwszy kochanek wracający z zaświatów do swojej ukochanej. Marysia zgadza się na wspólny taniec, ale gdy Widmo prosi, by przytuliła je do swej piersi, wzbudza w niej obrzydzenie i lęk. Próbuje jeszcze powstrzymać znikającą zjawę, ale już po chwili tuli się do męża i mówi, że to jego woli. Marysia miała szansę, jak jej siostry, wyjść za mieszczanina, ale umarł. Trochę tego żałuje, ale jednak nie chce żyć przeszłością.

Kolejne widzenia ma Dziennikarz, któremu ukazuje się Stańczyk, błazen z dworu króla Zygmunta. Jest on symbolem troski o dobro kraju i politycznej mądrości. Dziennikarz uważa go za swój wzór. Mężczyzna mówi o tym, że w społeczeństwie polskim z każdym dniem gaśnie wola działania w narodowej sprawie, brakuje pomysłów na odzyskanie wolności. Podczas rozmowy błazen wyśmiewa hipokryzję Dziennikarza, który marzy o wolności kraju, ale jest przy tym lojalny wobec zaborców, w swej twórczości usypia naród, a nie zachęca go do walki.

Dziennikarz skupia się na rozgrzebywaniu błędów przodków. Stańczyk krytykuje go za bierność, marazm, a także za szarganie świętości. Często mówimy, że błazen jest wyrzutem sumienia Dziennikarza. Stańczyk przypomina mu o trwającej niewoli narodowej i powinności jego profesji względem ciemiężonych Polaków. Błazen krytykuje przy tym postawę Dziennikarza, który z jednej strony potępia przeszłość, ale z drugiej strony nie ma wiary w przyszłość. Ta scena to surowa ocena środowiska krakowskich konserwatystów. Na koniec Stańczyk daje Dziennikarzowi kaduceusz, który w mitologii był laską Hermesa godzącą ludzi skłóconych. Tutaj staje się prześmiewczym symbolem pokoju.
Po odejściu Stańczyka Dziennikarz zwierza się Poecie, jest poruszony. Nazywa Polaków motylami w niewoli, uważa też, że kraj gnije w obecnym położeniu. Poeta próbuje go uspokoić. W końcu sam słyszy od Dziennikarza zarzuty dotyczące sztuki, którą uprawia.

Poeta zostaje sam. Przypomnę tylko, że Kazimierz Przerwa – Tetmajer to czołowy twórca młodopolski. Dla poezji młodopolskiej charakterystyczna była postawa dekadencka, katastrofizm, poczucie nieuchronnej klęski, a także uwolnienie poezji od wyższych celów. Sztuka miała być wolna, niezaangażowana politycznie. I temu Poecie właśnie ukazuje się Rycerz, który jest jego absolutnym przeciwieństwem.

To symbol siły, męstwa, odwagi, a przede wszystkim działania. Rycerz mówi mu między innymi o czasach potęgi Polski, mówi, mu, żeby zaczął działać, że poezja ma moc i powinna jednoczyć ludzi, zachęcać do działania. Poeta ma poczucie bezużyteczności, płacze. Bo jak jego niezaangażowana poezja mogłaby się równać z patriotyczną twórczością Mickiewicza? Zjawa chce, by oddał jej swą duszę, ale Poeta się nie ugina. Ta scena to oczywiście nie tyle krytyka Przerwy-Tetmajera, co postawy całej inteligencji młodopolskiej.
Widzimy jednak po chwili, że w Poecie zachodzi zmiana. W rozmowie ze zdezorientowanym Panem Młodym krytycznie ocenia swoją dotychczasową twórczość i mówi „Polska to jest ważna rzecz” i to jej postanawia poświęcić kolejne utwory. Boi się jedynie, by zapał go nie opuścił.
Po chwili Pan Młody jest świadkiem pojawienia się kolejnej zjawy. Gdy, powodowany lękiem, wymawia imię Jezusa, znikają diabły nękające ducha. Po chwili Pan Młody rozpoznaje w nim zdrajcę kraju, uczestnika konfederacji targowickiej, która jego zdaniem zaprzepaściła szansę Polaków na wolność. Branicki dbał o własny interes i dla zysku sprzedał się Rosjanom. Po śmierci nękają go diabły przebrane za carskie wojsko. Szarpią go, poją złotem. To przestroga dla zdrajców ojczyzny. Hetman jednak nie wydaje się żałować swoich postępków. Uważa, że najważniejsze jest dobro osobiste, nie idea kraju. Uważa chłopów za podludzi, gardzi nimi. Zwraca się do Pana Młodego słowami: „Czepiłeś się….” Sugeruje, że do ślubu przywiodła go chłopomania, nic innego. W ten sposób Pan Młody zdradził swój stan i niczym nie różni się od Hetmana. Wyspiański po raz kolejny pokazuje, że chłopomania nie jest sposobem na zjednoczenie różnych warstw społecznych – nie tędy droga. Porównanie młodopolskiej inteligencji do targowiczan jest niezwykle mocnym oskarżeniem.
Do Pana Młodego podchodzi Dziad, ale ten zaaferowany spotkaniem z Hetmanem wychodzi na zewnątrz Tymczasem Dziadowi ukazuje się Upiór cały umazany krwią. Wita go słowami „Przyjacielu, przyjacielu”, ponieważ obydwaj wzięli udział w ważnym wydarzeniu. Upiór to Jakub Szela, przywódca wspomnianej już rabacji galicyjskiej, czyli rzezi szlachty dokonanej przez chłopów w 1846 r. Upiór chce się umyć, uważa, że zmycie krwi sprawi, że wyrządzona krzywda też zniknie, zostanie zapomniana. Śmieje się, że zabijał krewnych Pana Młodego i Gospodarza a teraz jest ich swatem. Co za ironia losu. Dziad przegania widmo, ale to wciąż upomina się o wodę do zmycia krwi. Wie, że plama na czole jest niemożliwa do usunięcia, to kainowe znamię, które z pewnością pamiętacie choćby z Balladyny. Wyspiański uświadamia Polakom, że nierozliczona przeszłość uniemożliwia porozumienie między chłopami i inteligencją. Żadna z tych grup nie potrafi zapomnieć krzywd, jakich doznała od drugiej.
Po różnych widzeniach wracamy na chwilę do gości weselnych. Widzimy Kaspra, który namawia Kaśkę, by pobyła z nim sam na sam. Wysyłają Jaśka po wódkę, by im nie przeszkadzał. Pojawia się Nos, którego pierwowzorem były co najmniej dwie osoby, ten chce flaszkę wódki wymienić na całusa Kaśki. Podsłuchujemy też rozmowę Poety z Zosią, która mu się ewidentnie podoba. Zosia oznajmia, że czuje ból, gdy widzi jak traktowani są chłopi przez miastowych na weselu. Mówi jednak, że w tej wiejskiej chacie jej postawa ma sens, że jej taniec coś znaczy. Po chwili widzimy Rachelę, która nieoczekiwanie wróciła na wesele. Mówi poecie, że na polu widziała przemykającą postać. Obydwoje dostrzegają, że miejsce po chochole stoi puste. Rachela zauważa pewną zmianę w weselnej gospodzie – tu bronowicka chata staje się symbolem Polski. Dziewczyna zapowiada dziwne wydarzenia.
Tymczasem Kuba informuje Gospodarza o przybyciu znamienitego gościa. Gospodyni idzie do alkierza, a Gospodarz wita Wernyhorę, którego nie poznaje. Wernyhora to postać legendarna, osławiony wróżbita, którego Jan Matejko uwiecznił na swoim obrazie. Wernyhora zwraca się do Gospodarza po imieniu i chce mówić z nim o przymierzu. Przymierze jest nawiązaniem do tematyki powstańczej. Tajemnicza zjawa zdradza, że przybywa z dalekich kresów. Gdy Gospodarz dowiaduje się, z kim ma do czynienia, jest zachwycony. Wykrzykuje, że śnił o tym spotkaniu, że się go spodziewał. Wernyhora mówi, że przybywa z rozkazem składającym się z trzech części. Oto rozkazy:
- rozesłać wici przed świtem
- zebrać zdrowych mężczyzn przed kościołem i nakazać im ciszę
- zadąć w róg; ten róg, który mu zostawia jest symbolem wezwanie do walki.
Dlaczego Wernyhora wybrał Gospodarza to przewodzenia walce? On jako jedyny był mieszczaninem, który prawdziwie szanował chłopów i tylko on mógł zjednoczyć te dwa stany. Gospodarz może wpłynąć na oba stany naraz, by te stanęły do walki narodowowyzwoleńczej.
Podekscytowany Gospodarz opowiada żonie o swojej świętej misji, ale ta nie podziela jego entuzjazmu. W końcu mężczyzna decyduje się przekazać powierzone zadanie na ręce Jaśka, swojego szwagra. Każe mu jechać i zwoływać ludzi. Daje mu złoty róg, który na koniec ma porwać ich do walki. Przestrzega go przed zgubieniem go, bo to zaprzepaściłoby szansę, jaką dał im Wernyhora.
Do Gospodarza przychodzi Staszek i komentuje pojawienie się i nagłe zniknięcie Wernyhory. Daje mu też złotą podkowę, którą zgubił. Podkowa, jak wiemy, to symbol szczęścia. Dla Gospodarza to też dowód istnienia Wernyhory.
Mężczyzna pokazuje podkowę żonie, chce pokazać ją ludziom. Gospodyni jednak namawia go, by podkowę schować w skrzyni. Ten gest można odczytać różnie – albo jako znak pazerności, albo jako zapowiedź szczęśliwego finału sprawy narodowej, który nadejdzie we właściwym czasie. Gospodyni jest przekonana, że jej mąż się upił i stąd jego dziwne zachowanie i nagła wola walki. Do pobudzonego Gospodarza przybiegają mieszkańcy Krakowa. Ten wykrzykuje im w twarz, że są fałszywi w swojej miłości do wsi, że interesują się nią tylko powierzchownie. Dla podkreślenia słów spluwa na nich.
AKT III
Gospodarz ledwo trzyma się na nogach, zaczyna bredzić po pijanemu. Z nim jest Nos, który także wypił za dużo. Ten wyjaśnia, że picie jest sensem jego życia, że nawet Chopin gdyby żył, toby pił. Przy tym wyraża poglądy dekadenckie, tak typowe dla całej przybyszewszczyzny. Gospodarz nazywa go przyjacielem, po czym obaj zasypiają. Poeta i Pan Młody zostawiają ich samych w izbie. My tymczasem widzimy nie mniej pijanego Czepca, który grozi muzykantowi, który przysnął. Porywczego Czepca hamuje żona i prosi, by poszedł już spać. Czepcowa i Gospodyni komentują jeszcze zabawę. Rachela smuci się z powodu rozstania z poetą. Rozmawiają o miłości i literaturze. Następnie podsłuchujemy rozmowę Pana Młodego i jego siostry, Haneczki. Dziewczyna jest zauroczona chłopami, wiejskimi chłopakami, co oburza Pana Młodego. Uważa, że nie powinna zawracać sobie nimi głowy. On to co innego – jako poeta miał prawo poślubić chłopkę. Tak, to znowu chłopomania.
Teraz z kolei Poeta rozmawia z Maryną. Chwali jej urodę. Razem zachwycają się udanym weselem i ludźmi niczym aniołami, ale Poeta mówi, że czar pryśnie rano. Maryna opowiada o tym, co usłyszała od chłopów….. Poeta jedynie ubolewa nad rywalizacją pomiędzy inteligencją a chłopami. Przyznaje przy tym, że czuje przemianę w nim zachodzącą, czuje się rozdarty.
Tymczasem Kuba opowiada Czepcowi o ostatnich wydarzeniach, o wizycie Wernyhory i wybraniu Gospodarza na przywódcę, o oddaniu przewodnictwa Jaśkowi i o schowanej w skrzyni podkowie. Czepiec poruszony biegnie do chaty i wpada tam na Dziada, który mówi mu o poruszeniu wśród chłopów. Szykują już kosy do walki. Ponoć Jasiek zwołuje pospolite ruszenie. Czepiec jest zdziwiony, że nic o tym nie wie, ale Dziad komentuje to, że do tej pory pił, więc nie miał jak zauważyć czegokolwiek.
Radczyni przez chwilę rozmawia z Dziennikarzem, który zadziwiająco dobrze czuje się na wiejskim weselu, po czym zwraca się do Panny Młodej – wątpi w to, że młodzi będą mieli ze sobą o czym rozmawiać. Panna Młoda odpowiada na to, że najwyżej nie będą rozmawiać i po problemie. Do siostry przychodzi Marysia, która mówi jej, że z jednej strony cieszy się jej szczęściem, ale z drugiej obawia się, że Jagnie, czyli Pannie Młodej sprzykrzy się życie poza wsią, bo wieś to jej dom. Jagna jest przekonana, że będzie szczęśliwa. Do Marysi podchodzi ojciec. Mówi o szczęściu Jagny i o tym, że nie będzie się wtrącał w życie małżeńskie córki. Marysia zastanawia się, czy gdyby wyszła za mąż za pana, ojciec otoczyłby ją specjalnymi względami. Ten jednak przypomina, że jej narzeczony z miasta zmarł i wyszła za Wojtka, swata. Dziewczyna mówi, że to wesele przypomniało jej dawnego narzeczonego. Ojcu wydaje się, że Marysia płacze.
Poeta rozmawia z Panną Młodą. Ta opowiada mu swój sen. Śniło jej się, że jechała karetą i spotkała diabła. Zapytała woźnicę i zapytała go, dokąd ją wiezie. Ten na to odparł, że do Polski. Dziewczynę to zdziwiło i pyta Poetę, czy wie, gdzie ta Polska się znajduje. On każe jej przyłożyć dłoń do piersi. Gdy Panna Młoda wyczuwa bicie swego serca, Poeta mówi jej, że to właśnie jest Polska.
Teraz z kolei Pan Młody rozmawia z Poetą i wyjawia mu, że nocne zdarzenia budzą w nim lęk, że on marzy o sielankowej wsi i życiu w spokoju. Poeta mówi, że on czuje wielką moc. Do rozmawiających podchodzi Czepiec zdziwiony, że tak sobie plotkują. Pan Młody zachwyca się kosą, którą Czepiec trzyma w ręce. Zachwyca się nią jak artysta, nie żołnierz. Czepiec chce rozmawiać z Gospodarzem o nadchodzącej bitwie. Ani Poeta ani Pan Młody nie wiedzą, o czym on mówi. Czepiec jest tym zirytowany i dochodzi do wniosku, że między chłopami a mieszczanami nigdy nie dojdzie do porozumienia.
Czepiec próbuje obudzić Gospodarza. Ten niczego nie pamięta. Jest zdziwiony widokiem uzbrojonego Czepca. Chłop mówi mu o tym, że chłopi się już zbierają i czekają na jego rozkazy, że budzi się właśnie moc zaklęta w chłopach, o której tyle mówił Gospodarz. Czepiec chce walki, co Pan Młody krytykuje. Chłop zarzuca mu, że jego interesują tylko wiejskie stroje, a gdy przyjdzie co do czego, to się boi. Przypomina Gospodarzowi, że w nocy miał gościa, że wszyscy słyszeli dźwięki liry. Dopiero wtedy Gospodarzowi wydaje się, że z kimś rozmawiał o walce, Poeta czuje, że temat i jego dotyczy, przypomina sobie, że i on słyszał dźwięki liry. Poeta wychodzi przed chatę, powoli dnieje. Gospodarz niestety wciąż nic nie może sobie przypomnieć.
Pan Młody nie rozumie entuzjazmu Czepca, wychodzi. Gdy Gospodarz zostaje sam z chłopem mówi mu, że rozumie, że obaj się upili. Komplementuje jeszcze rozmówcę, że ten ładnie wygląda z kosą. Dla Czepca tego już za wiele. Wścieka się. Przywołuje dwóch chłopów z kosami, by stanęli na straży, by nikt im nie przeszkadzał. Prosi Gospodarza, by ten spróbował sobie przypomnieć, co to za gość był u niego w nocy. Bezskutecznie. Do izby wpada Pan Młody, za nim Panna Młoda, a chwilę później przerażony Poeta, który dostrzegł nad polem stado czarnych wron. Dostrzega też tron uformowany z chmur. Teraz po kolei ludzie będą wybiegać z izby i wracać do niej, by informować o tym, co zobaczyli. Do pomieszczenia wbiega Gospodyni, mówiąc, że całe pole zajmują chłopi uzbrojeni w kosy. Poeta idzie ich zobaczyć. Młodzi po chwili wybiegają na zewnątrz, a Poeta wraca i mówi o tym, że słyszał wrzawę i śpiew. Wbiega Pan Młody i mówi o krwawej zorzy, którą widać nad Krakowem. Panna Młoda z kolei dostrzegła wielkiego kruka na ganku. Wraca też zdenerwowana Gospodyni i nakazuje Czepcowi odłożenie kosy i pójście spać. Parobek Kasper zauważa, że na miejscu gromadzi się coraz więcej chłopów. Gospodyni zastanawia się, skąd chłopi wzięli tyle broni. Poeta wspomina o swoim nocnym widzeniu rycerza, a Gospodarz wciąż głowi się nad tym, kto odwiedził go w nocy. W końcu z pomocą parobków i Czepca jakby budzi się ze snu. Ludzie nie dowierzają, w izbie panuje ruch. Gospodarz mówi, że sygnałem ma być dla nich tętent kopyt. Wszyscy nasłuchują i wydaje im się, że słyszą zbliżającego się konia. Tętent rzeczywiście słychać. Ludzie klękają w oczekiwaniu na wybawcę. Tętent ustaje i do chaty wbiega Jasiek, ten sam, którego Gospodarz wysłał, by zwołał chłopów. Widzi, że towarzystwo jest jakby uśpione, nikt nie zwraca na niego uwagi. Po chwili przypomina sobie, że miał przecież po powrocie zadąć w złoty róg. Niestety, zgubił go po drodze. Wypowiada słynne: „ostał mi sie ino sznur”. Sznur symbolizuje niewolę. Końcówkę dopowiada pojawiający się za nim chochoł: „Jak ci spadła czapka z piór”. Jasiek widzi, że widnieje. Nie wie, jak sobie poradzi. Rozgląda się wokół i widzi uzbrojonych chłopów pogrążonych w dziwnym śnie. Widzi, że wyglądają na umęczonych i chce im pomóc. Chochoł nakazuje mu rozbroić ich, a ich kosy położyć w kąt. Każe mu też przynieść skrzypce dla siebie. Na prośbę Chochoła Jasiek rysuje koło, w którym już po chwili wszyscy tańczą. Nie są już przerażeni, co uspokaja Jaśka. Gdy jednak słychać pianie Koguta, Jasiek przytomnieje. Krzyczy nagle:
„Jezu! Jezu! zapioł kur!
Hej, hej, bracia, chyćcie koni!
chyćcie broni, chyćcie broni!!
Czeka was WAWELSKI DWÓR!!!!!
Chce obudzić ludzi z chocholego tańca, który jest wyraźnym symbolem marazmu, ospałości, ale bezskutecznie. Chochoł śpiewa jedynie:
„Ostał ci sie ino sznur.
— — — — — — — — — —
Miałeś, chamie, złoty róg”.
Wszyscy oddali się bez reszty muzyce Chochoła.
Jasiek zauważa, że tańczący zapadli w sen. Chochoł śpiewa dalej…

