<< Quo vadis – opracowanie i streszczenie
Każdego dnia podczas igrzysk wymyślane są nowe sposoby uśmiercania chrześcijan. Rzymian nudzi jednak to, że wszyscy umierają ze spokojem i modlitwą na ustach, nikt nie podejmuje walki, nie błaga o litość.
Winicjusz robi wszystko, by wydostać Ligię. Przekupuje strażników. Widać wyraźnie, że ktoś bardzo dba o to, by Ligia nie umarła zbyt wcześnie, ale by zapewniła widowisko ludziom. Nie ma już dla niej ratunku. Winicjusz zatrudnia się tam przy wynoszeniu zwłok, by po pracy móc choć na chwilę widywać ukochaną. Rozmawiają ze sobą o miłości i śmierci. Obydwoje wiedzą, że niebawem umrą i powoli zaczynają cieszyć się na myśl o wspólnym życiu wiecznym. Marek z czasem modli się już tylko o spokojną śmierć Ligii, bez męczeństwa.
Jako atrakcję nocną zaplanowano zrobienie żywych pochodni z płonących na palach chrześcijan. Setki słupów ustawiono w ogrodzie, przywiązano do nich ludzi oblanych żywicą i smołą i podpalono. Chilon przygląda się im w towarzystwie Tygellina i Nerona. Mdli go. Nie rozumie, jak można zadać komuś aż tyle cierpienia. Żałuje swojego postępku. Męczeństwo ludzi go nie bawi. W pewnej chwili dostrzega pochodnię, której częścią jest lekarz Glaukus. I wtedy „coś w nim pęka”. Pada na kolana i błaga lekarza o wybaczenie. Słychać cichy szept: „przebaczam”. Chilon zmienia się na twarzy i głośno zaczyna wykrzykiwać o niewinności chrześcijan i o tym, że to Neron podpalił Rzym. Robi się zamieszanie, kilka pochodni się łamie i Chilon chwilowo odchodzi. Gdy błąka się po ogrodach trafia na Pawła z Tarsu, który widział jego przemianę. Paweł wyjaśnia mu, że i dla niego jest miejsce w niebie, bo zrozumiał swój błąd. Chilon prosi o chrzest.
Po powrocie do domu Chilon zostaje aresztowany i poddany torturom. Tygellinowi zależy na tym, by mężczyzna publicznie odwołał oskarżenie rzucone przeciwko Neronowi. Chilon jednak jest już innym człowiekiem i odmawia. Zostaje mu wyrwany język i następnego dnia zostaje ukrzyżowany. Wiele osób zaczyna szeptać o tym, że Neron zabija niewinnych ludzi.
Przychodzi czas na śmierć Ligii. Na arenę zostaje wypuszczony Ursus, który zaczyna się modlić. Wtem wypuszczają tura z przywiązaną do niego nagą Ligią. Petroniusz tuli Winicjusza, by ten nie patrzył na śmierć ukochanej. Ursus jednak wstaje i walczy ze zwierzęciem. Skręca mu kark. Bierze dziewczynę na ręce i prosi publiczność o życie dla niej. Wszyscy wiwatują i Neron, choć niechętnie, daruje życie Ursusowi i Ligii.
Marek dba o dziewczynę i gdy ta dochodzi do siebie, wyjeżdża z nią na Sycylię, by zejść Neronowi z oczu. Wiodą spokojne, pełne miłości życie. Przed wyjazdem namawiają Piotra Apostoła, by im towarzyszył.
Piotr wychodzi z Rzymu, ale pojawia się przed nim Jezus. Gdy Piotr pyta go „Quo vadis, domine?” (Dokąd idziesz, panie?), ten odpowiada mu, że skoro Piotr opuścił jego owieczki, to on sam idzie do nich, by powtórnie go ukrzyżowano. Apostoł powraca do Rzymu i po jakimś czasie zostaje ukrzyżowany za wiarę. Taki sam los spotyka Pawła z Tarsu. Obydwaj wiedzą jednak, że ziarno wiary już zostało zasiane.
Z czasem przeciwko Neronowi zostaje zawiązany spisek. Wszyscy uczestnicy zostają zabici. W kraju narastają niepokoje. Petroniusz dowiaduje się, że i on sam stał się niewygodny dla władcy i ma spodziewać się wyroku śmierci. Chce jednak uprzedzić Nerona i decyduje się na śmierć samobójczą. Chce umrzeć tak jak żył – pięknie i spokojnie.
Podczas uczty zorganizowanej dla augustianów prosi lekarza o podcięcie żył. To samo robi Eunice, która nie chce bez niego żyć. Petroniusz zanim umiera odczytuje zebranym list, który napisał do Nerona. Mówi w nim o tym, że Neron jest najgorszym znanym mu artystą, że lepiej już, by zabijał, podpalał miasta, byle tylko nie śpiewał i nie układał wierszy. To musi zranić miłość własną Nerona.
Z epilogu dowiadujemy się, że w 68 roku, czyli 4 lata po właściwej akcji, dochodzi do buntu i Neron zmuszony jest popełnić samobójstwo. Nie ma jednak odwagi tego zrobić i pomaga mu w tym wyzwoleniec.
Utwór kończy się refleksją, że po Neronie nie ma śladu, a nad Rzymem (współcześnie) góruje bazylika świętego Piotra – chrześcijaństwo wygrało.