<< Pan Tadeusz – opracowanie lektury
Mężczyźni wracają z polowania, a w tym czasie Telimena planuje własne polowanie. Zastanawia się, którego z mężczyzn powinna uwieść – Tadeusza czy Hrabiego. Hrabia jest w niej trochę zakochany, jest z bogatego rodu, ale ona jest od niego znacznie starsza i światu mógłby się ten związek nie spodobać. Tadeusz jest młody, można nim manipulować a ona jest jego pierwszą miłością, więc będzie jej wdzięczny za takie uczucie. W efekcie postanawia wyjść za mąż za Tadeusza, a Hrabiemu zeswatać swoją podopieczną, Zosię.
Telimena wzywa Zosię do siebie. Dziewczyna zaczyna czternasty rok życia, więc to dobry moment, by wprowadzić ją do towarzystwa. Telimena ogląda ją krytycznym okiem (dziewczyna porusza się jak kaczka, jest za bardzo opalona, nieobyta wśród ludzi) i postanawia ją odpowiednio przygotować.
Telimena razem z Zosią witają powracających myśliwych. Kobieta przedstawia Zosię Tadeuszowi. Ten nie radzi sobie z emocjami, które w nim się kotłują, przez co staje się opryskliwy dla Telimeny. W pewnym momencie wybiega. Trafia do „Świątyni dumania”, gdzie spostrzega płaczącą Telimenę.
Daremnie broniło się serce Tadeusza;
Ulitował się, uczuł że go żal porusza.
Długo poglądał niemy, ukryty za drzewem,
Na koniec westchnął i rzekł sam do siebie z gniewem:
«Głupi! cóż ona winna, że się ja pomylił?»
Gdy już ma do niej podejść, zauważa, że kobieta zaczyna się dziwnie zachowywać – macha rękami, rzuca się na ziemię. Wygląda to przerażająco, ale i komicznie jednocześnie. Okazuje się, że Telimena usiadła na mrowisku i oblazły ją mrówki. Tadeusz pomaga jej pozbyć się robaczków i w ten sposób się godzą. Przerywa im dzwon z Soplicowa wzywający na wieczerzę.
Podczas kolacji Hrabia staje się niezbyt uprzejmy wobec Telimeny (Tadeusz jest przekonany, że Hrabia widział go z Telimeną w Świątyni dumania i jest zazdrosny). Tadeusz jest milczący, co więcej – zauważa, że Telimena jest starsza od niego, że wiek maskuje kosmetykami, co go oburza.
Wojski chce rozluźnić atmosferę. Jest przekonany, że wszyscy są posępni przez polowanie. Tłumaczy, że nie jest wstydem, że Hrabia i Tadeusz uciekali, bo wcześniej oddali strzały. Mówi, że muszą zapamiętać, by nigdy we dwóch nie polować na jedno zwierzę. Zgromadzeni śmieją się po cichu, bo wiedzą, że nie chodzi o zwierzę, a o kobietę, że to do jednej kobiety we dwóch się umizgiwali.
Czas na rozdanie łupów. Sędzia postanawia, że mięso niedźwiedzia trafi do klasztoru, z którego jest ksiądz Robak. Skórą ma zarządzić Podkomorzy. Ten mówi, że należy się ona tym dwóm, którzy byli w niebezpieczeństwie. Jest jednak przekonany, że Tadeusz odda ją Hrabiemu, by ta zdobiła jego komnatę.
Hrabiego zabolała ta propozycja. Przypomniał sobie to wszystko, co o zamku opowiadał mu Gerwazy.
Dziedzic Horeszków, gościem śród swych własnych progów,
Biesiadnikiem Sopliców, swych odwiecznych wrogów!
A przy tym zawiść, którą czuł dla Tadeusza,
Tym mocniej Hrabię przeciw Soplicom porusza.
Rzekł więc z gorzkim uśmiechem: «Mój domek zbyt mały,
Nie ma godnego miejsca na dar tak wspaniały;
Niech lepiej niedźwiedź czeka pośród tych rogaczy,
Aż mi go Sędzia razem z zamkiem oddać raczy».
Podkomorzy nie przewiduje, by Hrabia mówi poważnie, że nie odda zamku. Zaczyna tłumaczyć mu, na jakich zasadach odbędzie się przekazanie zamku Sędziego (Hrabia zostanie spłacony).
Nagle pojawia się Gerwazy, który zaczyna nakręcać stare zegary, robiąc przy tym dużo hałasu. Podkomorzy nakazuje mu opuścić salę, ale Klucznik go ignoruje. Wtrąca się Woźny, który uważa, że zamek już należy do Sędziego i Gerwazy bezprawnie w nim przebywa. To rozwściecza Klucznika i rzuca w Woźnego pękiem żelaznych kluczy. Podkomorzy nakazuje aresztować Gerwazego, ale za nim ujmuje się Hrabia. Wyzywa na pojedynek Sędziego, ale w imieniu Sędziego chce walczyć Tadeusz. Rozpętuje się awantura. Telimena mdleje, Gerwazy odchodzi, zasłaniając się ławą. Widzi Wojskiego celującego nożem w Hrabiego, więc biegnie i osłania ławą swego pana. Wszyscy uciekają.
Hrabia zostaje z Gerwazym i zastanawia się nad tym, co dalej. Gerwazy mówi mu, że jest tylko jedno wyjście: zajazd. Według niego nie ma sensu czekać na proces, skoro można ziemię odebrać siłą, jak do tej pory szlachta często robiła.
Jeśli pan chce mieć pokój niech wszystko zagrabi.
Po co proces, mopanku! sprawa jak dzień czysta:
Zamek w ręku Horeszków był przez lat czterysta;
Część gruntów oderwano w czasie Targowicy,
I jak pan wie, oddano władaniu Soplicy.
Nie tylko tę część, wszystko zabrać im należy,
Za koszta procesowe, za karę grabieży.
Mówiłem panu zawsze: procesów zaniechać;
Mówiłem panu zawsze: najechać, zajechać!