<<powrót – Opowieści z Narnii – omówienie lektury
Tej nocy nie mogła zasnąć. Czułam się zagubiona i potrzebowałam poukładać myśli kłębiące się w mojej głowie. Zorientowałam się, że i Zuzanna jeszcze się nie położyła. Wyszłyśmy razem przed namiot i w oddali zauważyłyśmy Aslana znikającego w lesie. Bez słowa postanowiłyśmy pójść za nim.
Po niedługim czasie lew zatrzymał się i pozwolił nam iść ze sobą. Postawił jednak warunek, że w pewnym momencie będziemy musiały się zatrzymać. Ruszyłyśmy pełne złych przeczuć. Wiedziałam, że musi wydarzyć się coś złego, ale w chwili, gdy Aslan kazał nam się zatrzymać, byłam już pewna najgorszego. Zobaczyłam hałastrę dzikich stworzeń, które rozpierzchły się na widok lwa. Po chwili dojrzałam Białą Czarownicę. Poczułam jak krew ścina mi się w żyłach. Niewiele brakowało a ryknęłabym z rozpaczy. Aslan podszedł do nich spokojnie i stwory natychmiast go związały. Miałam wrażenie jakby to mnie splątywali, na przegubach dłoni czułam wyraźne więzy. Ogolili jego wspaniałą grzywę a ja zatapiałam się w coraz większym smutku. Nie mogłam patrzeć na mego lżonego, zdeptanego przyjaciela, który niemy cierpiał. Łkałam po cichu, po w całym tym hałasie i tak nikt nie zwróciłby na mnie uwagi. I stało się to, czego obawiałam się przez cały czas. Śmiejąc się przeraźliwie Czarownica podeszła do Kamiennego Stołu, na którym złożono lwa. Szydziła z niego, wyśmiała jego ofiarę. Dowiedziałam się, że Aslan umierał za mojego brata. Przez jedną krótką chwilę nienawidziłam Edmunda za jego zdradę. Jednocześnie poczułam bezgraniczną miłość do króla wszystkich zwierząt za to, że był gotów się poświęcić. Nagle przeraźliwy ryk skończył wszystko – Czarownika wbiła swój nóż w pierś mojego bohatera. Czułam, że opadam z sił. W końcu padłam zemdlona.
Po chwili ocuciła mnie zapłakana Zuzanna. Było po wszystkim. Cała gromada gdzieś zniknęła. Został tylko lew i my. Podeszłyśmy do niego, by go pogłaskać, utulić i podziękować za to, co zrobił dla naszej rodziny, ale… jego już tam nie było.