<<powrót – Kamienie na szaniec– omówienie lektury
Akcja pod arsenałem rozegrała się 26 marca 1943 roku na splocie ulic Długiej i Bielańskiej. Jej celem było wyzwolenie z rąk niemieckich Jana Bytnara „Rudego”, jednego z głównych bohaterów książki „Kamienie na szaniec”. Akcję przygotował jego najlepszy przyjaciel, ale przez jego emocjonalne zaangażowanie, nie pozwolono mu nią dowodzić. Cel został osiągnięty – uratowano przyjaciela. Państwo Podziemne uznało tę akcję za swój ogromny sukces. Warto się jednak zastanowić nad tym, czy także z dzisiejszej perspektywy możemy wpisać ją w poczet zwycięstw.
Na początek strony warto podkreślić, że akcja przebiegła wzorcowo, mimo że na jej przygotowanie nie było odpowiednio dużo czasu. Niespodziewane pojawienie się granatowego policjanta nieznacznie zmieniło plan, a dzięki szczęściu udało się zatrzymać więźniarkę za pomocą butelek z benzyną. W tym samym czasie Alkowi udało się unieszkodliwić nachodzącego od strony getta policjanta SS. Profesjonalizm, zgranie grupy, wspólne działanie i dyscyplina – to wszystko, co sprawiło, że akcja się powiodła.
Z drugiej strony nie można zapomnieć, że podczas akcji zginął Buzdygan, a w czasie odwrotu Alek został śmiertelnie raniony w brzuch. Fakt, że organizatorzy przeoczyli możliwość pojawienia się niemieckich funkcjonariuszy przy ówczesnym niemieckim urzędzie sprawił, że zginął człowiek. Dzięki przytomności umysły rannego Alka, tylko jeden.
Nie można także zapomnieć o tym, że w kilka dni po akcji pod Arsenałem zmarł także Rudy. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy warto było tyle poświęcić, by go ratować tylko po to, aby umarł w gronie przyjaciół, w poczuciu bezpieczeństwa.
Warto też dodać, że po akcji pod Arsenałem Niemcy okrutnie zemścili się na Polakach, zabijając więźniów aktualnie przetrzymywanych na Pawiaku.
Dziś tak naprawdę nie powinno się oceniać tej akcji, nie sposób mierzyć ją dzisiejszą miarą. Z pewnością była sukcesem, bo został osiągnięty założony cel, a z ofiarami liczono się zawsze. Na pewno podniosła też morale wśród cywilnej ludności Warszawy, która potrzebowała aktów bohaterstwa, by normalnie żyć. Alek umierał z uśmiechem, bo wiedział, że za przyjaciela warto było oddać życie. W świetle tych argumentów blakną słabe strony akcji pod Arsenałem i jej skutków.