Uzyskawszy przebaczenie Gerwazego, Jacek Soplica został namaszczony przez księdza, po czym zmarł. Jego śmierci towarzyszyła wyjątkowa cisza w budzącej się o świcie przyrodzie. Bernardyn długo leżał martwy w swym łożu, jakby spał. W komnacie paliły się świece, bliscy cicho modlili się o spokój jego duszy.
Nagle ksiądz Robak poczuł powiew świeżego powietrza i się obudził. Już nie był w Soplicowie, ale na jakieś pustej łące, pełnej cudownie pachnących kwiatów. Nie czuł bólu ani strachu, wręcz przeciwnie, czuł się lekko i swobodnie. Cieszył się wolnością i sprawiało mu to wielką radość. W pewnej chwili ziemia pod jego stopami zaczęła się trząść. Jacek próbował złapać się czegoś mocnego, ale nie udało mu się, bo ziemia rozstąpiła się na dwie części, a on sam z ogromną prędkością zaczął spadać w czarną przepaść.
W końcu upadł i stracił przytomność. Gdy się ocknął, dostrzegł, że jest w jakiejś pustej przestrzeni, bez przedmiotów, bez roślin i zwierząt. Kiedy przerażony rozglądał się, dostrzegł stojące obok niego dwie postacie. Wyglądały przerażająco. Ubrane były w brudne, podarte łachmany, ich ciała miały szary kolor a oczy złowrogo świeciły. Bernardyn odniósł wrażenie, że już gdzieś je widział lub o nich słyszał, ale pamięć nic mu nie podpowiedziała. Zjawy przedstawiły się mu – okazało się, że kobieta jest Balladyną, zaś straszny mężczyzna to Widmo Złego Pana.
Wreszcie Jacek zapytał:
-Co się ze mną stało? Gdzie my jesteśmy?
– W zaświatach i nie ma stąd wyjścia – odparła ze smutkiem Balladyna.
Przez kilka minut panowała cisza, którą przerwało Widmo Złego Pana. Mężczyzna spytał Soplicę:
-A ty, co takiego strasznego uczyniłeś w swoim życiu, że tu się znalazłeś?
– Ach, to długa historia. Ciężko mi o tym wspominać. Otóż, gdy byłem młody, zakochałem się z wzajemnością w pięknej dziewczynie. Planowaliśmy nawet ślub, ale, cóż, jej ojciec, bogaty Stolnik, pogardził mną w okrutny sposób. Postanowił wydać moją ukochaną za kasztelana. Wpadłem w rozpacz, marzyłem o zemście. I wreszcie nadarzyła się okazja. W chwili ataku Moskali na dwór Stolnika, chwyciłem za broń, i, nie myśląc, co robię, strzeliłem do niego. Po chwili zrozumiałem, jaką zbrodnię popełniłem, ale już było za późno. Stolnik był martwy. Czy możecie zrozumieć, co czułem, gdy okrzyknięto mnie nie tylko mordercą, ale i zdrajcą? Przez resztę swego życia próbowałem to odpokutować: służyłem ojczyźnie, żyłem w pokucie jak ten najmniejszy robak – wyznał Jacek Soplica. I po chwili dodał ze łzami w oczach:
– Ale, jak widać, nie udało się odkupić win!
– To niczym się od nas nie różnisz – zaśmiała się Balladyna.
W tym momencie znów zachwiała się ziemia, rozbłysło niezwykłe światło i przed Soplicą pojawił się sam Pan Jezus w otoczeniu aniołów. Wyciągnął do Jacka dłoń i powiedział:
– Twoje winy zostały odkupione, chodź ze mną!
– A co z nami? – zawołali z rozpaczą Balladyna i Widmo.
-A czy wy choć raz żałowaliście swego życia? Nie, jak dotychczas nigdy, więc jeszcze nie przyszła na was pora.
I poprowadził Jacka do nieba, w którym oczekiwała go Ewa i wszyscy bliscy zmarli.
Praca napisana przez ucznia