Opowiadanie: Podczas obrzędu dziadów pojawił się zupełnie nowy duch. Opisz jego wizytę, udowadniając przy tym, że znasz treść utworu.

<<powrót – Dziady, cz. II – omówienie lektury

Kilkanaście minut po północy Guślarz odetchnął z ulgą po odejściu Widma Złego Pana. Przeprawa z ciężkimi duchami zawsze była nieprzyjemna, ale ta zjawa wyjątkowo mu się nie spodobała. Sam jego wygląd napawał go grozą. Gdy doszedł do siebie, rozejrzał się wokół i nakazał zapalenie świec. Kaplica była mrocznym miejscem nawet w nikłym blasku ognia.

Wziął do ręki kartki zapisane niewprawną ręką dziecka i podpalił je. Wyszeptał odpowiednie słowa i czekał. Razem z nim czekali zgromadzeni mieszkańcy.

-Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie? – odezwał się chór. Guślarz poczuł, jak pot spływa mu po karku. To nie był jego pierwszy obrzęd, ale tym razem emocje brały nad nim górę.

Do kaplicy wszedł młodzieniec. Był niemal przezroczysty, ale oczy nie straciły swojej intensywnej barwy.

-Czego ci trzeba, duszyczko, żeby się dostać do nieba? – zapytał Guślarz.

-Nie poznajesz mnie, ojcze? – chłopak zwrócił się wprost do Guślarza. – To ja, Maćko.

Guślarz otworzył szeroko oczy. Na to nikt go nie przygotował. Jak to możliwe, że jego ukochane dziecko błąka się po śmierci pomiędzy światami.

-Synu, jak możemy ci pomóc? – zwrócił się do zjawy drżącym głosem.

-Potrzebuję łyżki miodu, by osłodzić moje pośmiertne życie. To ja byłem tym dzieciakiem, który w wiosce straszył kury. Byłem tym, który ciągnął za włosy dziewczyny i plamił atramentem bruliony nauczycieli. To ja sprawiałem problemy wychowawcze swoim rodzicom, pyskowałem im i nie okazywałem miłości. Byłem bezczelnym chłopakiem, który nie doceniał tego, co otrzymywał. Przez to zatruwałem życie wszystkich wokół aż w końcu zgorzkniałem do reszty. Czy dostanę miodu, by pozbyć się tej goryczy?

Guślarz, choć zalany łzami, podał synowi to, o co prosił. Kusiło go, by zatrzymać syna przy sobie dłużej. Chciał porozmawiać, między nimi wisiało tyle niewypowiedzianych słów. Dziady jednak nie na tym polegały. Tutaj zadanie było proste: w miarę możliwości pomóc umarłym.

-Pamiętajcie i zważcie u siebie, że według Bożego rozkazu, kto nie miał szacunku dla innych, tego czeka gorzkie życie po śmierci – Maćko wypowiedział wyuczone słowa i zniknął.

W kaplicy wyczuwalne było pewne poruszenie. Została naruszona pewna granica. Dotąd nigdy podczas obrzędu nie pojawiały się osoby z rodziny Guślarza. Ludzie zastanawiali się, czego też nie powiedział młodzieniec, jaką prawdę zabrał ze sobą na zawsze. Guślarz otarł łzy krawędzią rękawa i rozpoczął wzywanie duchów pośrednich. Lęk, który wcześniej odczuwał, minął bezpowrotnie.

<<powrót – Dziady, cz. II – omówienie lektury