Opowiadanie: Trafiasz do świata przedstawionego lektury obowiązkowej. Zmień losy wybranego bohatera.

<<powrót – Balladyna – omówienie lektury

Tego dnia nie czułam się najlepiej. Pokłóciłam się z siostrą, która znowu wzięła moje rzeczy bez pozwolenia. Czułam się okropnie, znowu miałam poczucie winy, że byłam dla niej zbyt surowa. Usiadłam w swoim ulubionym fotelu, żeby zastanowić się nad tym, co powinnam zrobić. Wzięłam do ręki pierwszą z brzegu książkę i zanim się zorientowałam, pochłonęła mnie lektura.

Nagle zorientowałam się, że siedziałam na zwykłym kamieniu w środku lasu, a całe moje mieszkanie przeistoczyło się w istną dżunglę. Rozejrzałam się wokół. Spostrzegłam jezioro, tuż obok wierzbę płaczącą i nieskończone pasmo drzew. Poczułam się głodna, więc zaczęłam zbierać maliny, by pozbyć się uporczywego burczenia w brzuchu.

– Ty zawsze byłaś idealna, taka dobra i troskliwa – usłyszałam przesycony nienawiścią głos. Poczułam, że oblewa mnie zimny pot.

– To nie tak, Balladyno. Wybacz, jeśli sprawiłam ci przykrość. Jeśli kochasz Kirkora, oddam ci maliny. Twoje szczęście jest dla mnie ważniejsze niż moje – szepnęła siostra czarnowłosej dziewczyny.

Byłam świadkiem kłótni wymyślonych przez Słowackiego sióstr. Natychmiast pomyślałam o moim porannym konflikcie i znów dopadły mnie wyrzuty sumienia. Nie mogłam sobie przypomnieć, jak skończyła się książkowa historia, ale miałam złe przeczucia. Przyjrzałam się Balladynie. Czy ja też tak wyglądałam dziś rano? Blada twarz, włosy jak u stracha na wróble, z oczu sypiące się błyskawice i usta zaciśnięte w cienką kreskę? Czy tak wygląda nienawiść? Nagle otrząsnęłam się. Zauważyłam nóż w ręce Balladyny i przypomniałam sobie, że ta historia nie ma happy endu. Niewiele myśląc, wyskoczyłam zza krzaków.

– Stój, Balladyno! – krzyknęłam. – Czy naprawdę tego chcesz? Jeśli zabijesz swoją siostrę, do końca życia będziesz samotna! Czy naprawdę dla władzy warto poświęcić niewinną, kochającą cię istotę?

Mówiłam i mówiłam a słowa układały się same. W jednej chwili znalazłam tysiące argumentów, by udowodnić, że miłość siostrzana jest czymś wielkim o co warto walczyć.

Oczy Balladyny wypełniły się łzami. Była mądra, zrozumiała, że mam rację.

Obudził mnie mój własny szloch. Popłakiwałam w swoim wygodnym, pluszowym fotelu. Choć spotkanie z bohaterkami dramatu okazało się tylko snem, sama wiele się z niego nauczyłam. Już wiedziałam, że pielęgnowanie w sercu nienawiści nie ma sensu.

<<powrót – Balladyna – omówienie lektury